Różany moon milk na wyciszenie i dobry sen:)

Różany moon milk na wyciszenie i dobry sen:)

 Klasyczne, ciepłe mleko z miodem i cynamonem zalicza właśnie swój wielki come back w postaci tzw. Moon Milk. Moon milk, czyli po prostu księżycowe mleko to zdrowsza, bo roślinna wersja mleka z dodatkami. Oprócz tego, że wygląda i smakuje fenomenalnie, ma również wiele właściwości prozdrowotnych. Ten naturalny napój nie tylko wspaniale wycisza i ułatwia zasypianie, ale przede wszystkim redukuje skutki stresu i optymalizuje poziom energii, dzięki czemu poprawi się Twoje samopoczucie, koncentracja i odporność organizmu. Jeśli jeszcze o nim nie słyszałeś - koniecznie spróbuj! Zachwyć się smakiem i poczuj jego moc:).

 

Różany moon milk


Moon milk wywodzi się z Ajurwedy, która już dawno doceniła kojące, lecznicze właściwości mleka. To głównie dzięki zawartości melatoniny (hormonu snu) i tryptofanu (aminokwasu wywołującego sen), ciepłe mleko krowie jest (a raczej było!) tak dla nas korzystne. Niestety, mimo zawartości tych dwóch cennych składników, dziś mleko krowie nie jest już tak zdrowe jak kiedyś, głównie za sprawą procesów przetwarzania (m.in. pasteryzacji), a także dużej zawartości hormonów i antybiotyków, którymi faszeruje się zwierzęta. Dlatego, w roślinnej wersji tego dobroczynnego napoju kluczowym składnikiem nie jest mleko, lecz indyjski żeń-szeń, a dokładniej jego korzeń zwany Ashwagandą. Ashwaganda to tzw. adaptogen czyli naturalny, roślinny suplement niwelujący skutki stresu oraz adaptujący organizm do niesprzyjających warunków zewnętrznych. Dzięki licznym właściwościom zdrowotnym, Ashwagandę zalicza się do superfoods. Korzeń tej rośliny korzystnie wpływa na układ odpornościowy, nerwowy, hormonalny, procesy poznawcze: pamięć i koncentrację oraz na poprawę nastroju. Działa przeciwzapalnie i przeciwnowotworowo. Znacznie obniża poziom kortyzolu – hormonu stresu. Mleko z ashwagandą czyli moon milk, wypite przed snem doskonale Cię rozluźni, wyciszy, zapewni mocny, głęboki sen, a rano – rześkość i niebywałą jasność umysłu.


Różany moon milk

 

Ashwagandę możesz kupić w sklepach zielarskich, ze zdrową żywnością lub po prostu w Internecie, w postaci proszku (zmielony korzeń), pociętego korzenia lub rzadziej – w formie koncentratu. Ja, swoją ashwagandę (zmielony korzeń) kupuję na Allegro. Za 200 gramowe opakowanie bio Ashwagandy płacę ok. 18 - 20 złotych. Takie opakowanie wystarcza mi naprawdę na bardzo długo. 

 

Ashwagandę możesz spożywać dodając ją do koktajli czy posypując nią sałatki, kanapki, a nawet desery. Ma przyjemny, lekko słodko-gorzkawy smak.

 

Moon milk możesz serwować w różnych wersjach i w wielu pięknych, pastelowych kolorach, w zależności od użytych składników.  Najbardziej popularne są: błękitny moon milk lawendowy (na stres), lekko słomkowy rumiankowy (na odporność), cudownie żółty kurkumowy (energetyzujący i przeciwzapalny). Niezależnie jednak od użytych składników, procedura jego przygotowania jest zawsze taka sama.


Ja dziś zaproponuję Ci mój ulubiony moon milk różany, w pięknym delikatnym różowym kolorze:). Robię go na bazie suszonych kwiatów róż. Smakuje naprawdę obłędnie:). Dodatkowo, płatki róż także posiadają wiele właściwości zdrowotnych. Należą do nich m.in: właściwości przeciwzapalne, ściągające, regenerujące skórę i błony śluzowe, wzmacniające organizm i podnoszące nastrój. Dlatego, jak dla mnie, są idealnym składnikiem tego pysznego mleka, nie tylko ze względu na piękny kolor i smak.


 

PRZEPIS

 

Składniki (na 1 szklankę):


1. 250 ml dowolnego mleka roślinnego (ja użyłam kokosowego),

2. 2 łyżeczki suszonych płatków róż (lub innych ulubionych),

3. ½ łyżeczki Ashwagandy w proszku (pomijając ją i tak zyskasz wiele),

4. 1 łyżeczka ulubionego, naturalnego słodzika (ja użyłam syropu kokosowego – pisałam o nim TUTAJ).



Wykonanie:


1. Mleko podgrzej w rondelku,

2. Dodaj 1 łyżeczkę płatków róż i słodzik,

3. Dokładnie wymieszaj i zagotuj,

4. Po zagotowaniu natychmiast wyłącz kuchenkę i zostaw napój pod przykryciem jeszcze przez 2, 3 minuty do naciągnięcia,

5. Przecedź mleko do kielicha blendera, a zaparzone płatki róż wyrzuć.

6. Zblenduj mleko do powstania pianki,

7. Przelej do szklanki lub filiżanki i udekoruj pozostałymi płatkami róż.

 

 
Różany moon milk


 


Na zdrowie!:)



Follow your fire - Kodaline

Follow your fire - Kodaline


 

I Wear you - All we are

I Wear you - All we are


 

Aloo curry, czyli indyjskie danie z ziemniakiem w roli głównej

Aloo curry, czyli indyjskie danie z ziemniakiem w roli głównej

 Aloo curry to wegańska potrawa kuchni indyjskiej, składająca się głównie z ziemniaków (lub też z kalafiora) i typowych indyjskich przypraw: curry, kurkumy, garam masala, chili, imbiru i kolendry, duszonych razem w mleku kokosowym. Zwykły ziemniak w ich towarzystwie zamienia się w prawdziwą eksplozję smaku i aromatu, tworząc pyszne, wykwintne danie. To bardzo prosty, ale niezwykle odżywczy, sycący i aromatyczny posiłek. To dzięki połączeniu mleka kokosowego i przypraw, ale też głównie dzięki curry i kurkumie (sprawdź jej wspaniałe właściwości TUTAJ) wspaniale odżywia, rozgrzewa i wzmacnia organizm, oczyszcza krew, usuwa stany zapalne i podnosi odporność. Z tego powodu wspaniale się sprawdzi w chłodniejsze dni czy w stanach przemęczenia lub wyziębienia organizmu. Do tego przygotujesz je dosłownie w 10 minut!

 

 

aloo curry

 


PRZEPIS

 

Składniki:


1. 6-8 niewielkich ziemniaków (2 porcje),

2. 2 średnie pomidory,

3. 1 szklanka dobrej jakości mleka kokosowego,

4. 1 niewielka, biała cebula,

5. 2,3 ząbki czosnku,

6. 1 niewielka papryczka chili lub ¼ łyżeczki chili w proszku,

7. 1 cm świeżego imbiru lub ½ łyżeczki imbiru w proszku,

8. 1 łyżeczka ziaren kolendry (opcjonalnie),

9. 1 łyżeczka curry (jeśli akurat nie masz curry dodaj kurkumę,1/2 łyżeczki imbiru i ½ łyżeczki cynamonu),

10. 1 łyżeczka kurkumy,

11. Sól i pieprz do smaku,

 


Wykonanie:


1. Ziemniaki dokładnie wyszoruj pod bieżącą wodą,

2. Dodaj w skórkach do wrzącej wody (nigdy zimnej!) i ugotuj do miękkości (najlepiej ugotować je dzień wcześniej),

3. Pomidory, cebulę pokrój w drobną kostkę, chili w paski, a czosnek posiekaj lub przeciśnij przez praskę,

4. Na patelni rozgrzej 1 łyżeczkę oleju lub masła klarowanego,

5. Dodaj kolendrę, curry, imbir i cynamon (jeśli masz w proszku),

6. Przyprawy smaż do uwolnienia aromatów, przez około 30-40 sekund cały czas mieszając,

7. Dodaj cebulę i papryczkę chili, podsmażaj przez chwilę,

8. Dodaj resztę przypraw,

9. Wlej mleko kokosowe, wymieszaj i zagotuj,

10. Wrzuć w całości obrane ze skórki ziemniaki i gotuj jeszcze około minuty,

11. Podawaj z natką pietruszki lub szczypiorkiem.


 

Aloo curry



Smacznego!:)

 

 

Czy wiesz, że..?

 

1. Ziemniaki - są bogatym źródłem węglowodanów, głównie skrobi, stąd przyjęło się, że ich jedzenie nie służy utrzymaniu szczupłej sylwetki. To nie do końca jest prawda. Ziemniaki same w sobie tuczące nie są, ponieważ zawierają śladowe ilości tłuszczów. To ich nieodpowiednie przygotowanie i tak popularne na polskich stołach łączenie z tłuszczami i białkiem (głównie zwierzęcymi) powoduje, że przybieramy na wadze. Również gotowanie już obranych ziemniaków powoduje utratę wielu cennych wartości odżywczych i mocno winduje ich kaloryczność.
W większości krajów (nie tylko europejskich) ziemniaki rzadko kiedy podaje się z mięsem i rzadko kiedy.. gotuje się obrane.  


Gotowane lub pieczone w skórkach ziemniaki jada się w obecności innych warzyw lub jako samodzielne danie z dużą ilością przypraw np. właśnie w postaci curry. Jedzenie ziemniaków w takiej formie nie tylko nie spowoduje odkładania się tkanki tłuszczowej, ale dzięki ostrym przyprawom takim jak chili czy curry będzie ją spalać. 


Ziemniaki to prawdziwa skarbnica wielu cennych witamin: B1, PP, B5, B6, C i minerałów: głównie potasu, ale też magnezu, fosforu, żelaza, miedzi, manganu i cynku. Szczególnie cenione są za dużą zawartość potasu, który wspomaga i poprawia funkcjonowanie serca i układu krwionośnego, reguluje ciśnienie krwi i korzystnie wpływa na stan skóry, włosów i paznokci. Dlatego nie warto z nich rezygnować w diecie, a jedynie … zmienić sposób ich przygotowania i jedzenia! 


Ugotowane w mundurkach ziemniaki i pozostawione na noc w lodówce charakteryzują się dużą zawartością dobroczynnej inuliny. Inulina to naturalny prebiotyk, czyli pożywienie nie ulegające trawieniu i tym samym stanowiące wspaniałą pożywkę dla pożytecznych bakterii jelitowych,  powodując ich namnażanie, a w efekcie wzrost odporności organizmu, lepsze funkcjonowanie układu pokarmowego i nerwowego. Inulina wytwarzana jest w produktach bogatych w skrobię, w procesie ich schładzania.  


2. Mleko kokosowe - bogate jest w witaminę A, E, C i witaminy z grupy B, w tym kwas foliowy i pantotenowy, wapń, magnez, fosfor, potas, żelazo i sód. Oprócz tego, podobnie jak olej kokosowy charakteryzuje się dużą zawartością zdrowych tłuszczy m.in. kwasu laurynowego, który obniża poziom złego cholesterolu, zapobiegając miażdżycy i udarom. Wspomaga serce i pamięć. Ma właściwości przeciwzapalne i antygrzybiczne. Nie tuczy, lecz wspomaga odchudzanie i utrzymanie optymalnej wagi.


Mleko kokosowe świetnie się komponuje z wieloma daniami. Dodane do potraw w obecności przypraw i ziół, podkreśla smak dań, nadaje im aksamitności, delikatności i orientalnego charakteru. Nie pozostawia smaku ani zapachu kokosa.



Aloo curry

 

P.S. Czerwone nitki, które widzisz na zdjęciach to przyprawa chili w nitkach.

Choroba - klątwa ludzkości?

Choroba - klątwa ludzkości?

 Wstęp do tej publikacji stanowią tak naprawdę moje poprzednie artykuły dotyczące stylu życia - KLIK i KLIK, zdrowia i witalności - KLIK. Jeśli jeszcze się z nimi nie zapoznałeś, zachęcam Cię do rozpoczęcia lektury właśnie od nich. Moim zdaniem są doskonałym wprowadzeniem do tematu choroby, który chcę poruszyć dzisiaj. Wszystkie wpisy z kategorii 'Zdrowie' staram się zamieszczać w taki sposób, aby miały swój logiczny sens i stanowiły kontynuację wcześniejszych, po to aby ułożyły Ci się w jedną, spójną i uporządkowaną całość, z której będziesz mógł wyciągać własne wnioski i opinie. Dlatego idealnie byłoby gdybyś zamieszczone w tej kategorii posty czytał po kolei, czyli od najstarszego do najmłodszego. 

 

Choroba - klątwa ludzkości?

 

Dzisiaj, w oparciu o zdobytą wiedzę i odnosząc się do natury, postaram się przedstawić Ci zupełnie inną definicję choroby, niż tę, w którą wierzyłeś do tej pory. 

 

Już samo słowo ‘choroba’ budzi w nas lęk i przerażenie. W sytuacji, kiedy choroby dosłownie opanowały dzisiejszy świat, nie jest to niczym dziwnym. Mimo, że dawniej nie pojawiały się one na taką skalę jak dziś, to jednak od zawsze miały negatywny wydźwięk i siały postrach, niosąc ze sobą ból i cierpienie. I nic w tym osobliwego, bo skoro przeznaczeniem człowieka jest zdrowe i szczęśliwe życie, to czy choroba nie jest przekleństwem? Z pewnością się z tym zgodzisz, bo przecież tylu ludzi dziś choruje i umiera w wyniku właśnie chorób. Jeszcze parę lat temu myślałam dokładnie tak samo. Dziś mam na ten temat zupełnie inne zdanie, które może Cię mocno zaskoczyć lub nawet wzbudzić Twój sprzeciw. Dlatego, jedyne o co Cię proszę, to wyłącz swoje uprzedzenia, a włącz… ciekawość. Chociaż na czas czytania tego artykułu. Wnioski wyciągnij na koniec. A ja postaram się krok po kroku przedstawić Ci swoje argumenty. 


 Chiński lekarz jest w stanie wyczuć chorobę tylko po subtelnym zapachu ciała, na dwa lata przed tym, zanim fizycznie objawi się w ciele. To doskonale dowodzi, że wbrew ogólnemu przekonaniu, choroba nigdy nie pojawia się nagle, znikąd, bez sensu i celu, ale zawsze jest poprzedzona naszymi czynnościami, wyborami i decyzjami, których dokonujemy w każdej godzinie, minucie i sekundzie naszego życia. I mimo, że większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że często nie są to wybory ani dobre, ani słuszne, to jednak nadal w nich tkwi, bo przecież ‘wszyscy tak żyją’. Brutalna prawda jest jednak taka, że w naturze nic nie ginie, a prawo przyczyny i skutku odnosi się do wszystkiego. Brutalna prawda jest taka, że jeśli zanieczyszczasz swoje ciało fizycznie i/lub emocjonalnie, źle je traktujesz i odwracasz się od natury czyli jednym słowem, nie współgrasz z naturalnymi rytmami wszechświata, to zgodnie z tą zasadą, takie działania nie mogą skończyć się dobrze i w końcu zamanifestują się chorobą. Jakkolwiek będziesz się starać przechytrzyć, oszukać czy ignorować naturę (działając przeciwko sobie i niej) wiedz, że to Ci się nigdy! nie uda. Moc życia (natury) jest tak potężna, że cokolwiek by się nie działo, ona zawsze będzie o krok przed Tobą. Zawsze będzie mieć pierwsze słowo i zawsze będzie grać pierwsze skrzypce we wszystkim, co dotyczy istnienia. To cecha każdej, wspierającej matki - zarówno Twojej rodzicielki jak i Matki Natury. Dla każdej z nich priorytetem zawsze będzie Twoje dobro, nawet jeśli w danej chwili będziesz mieć poczucie, że działa przeciwko Tobie lub, że się myli.


Zgodnie z prawem przyczyny i skutku, przy jakimkolwiek zachwianiu naturalnej równowagi, pojawia się odpowiedź wszechświata (natury), która jest niczym innym jak po prostu zdecydowanym wyrażeniem niezgody, sprzeciwu na pogwałcenie podstawowych praw istnienia poprzez działania człowieka. I tu, rodzi się ważny wniosek. Mianowicie taki, że choroba jest niczym innym, jak przywołaniem Cię do porządku. Jest środkiem naprawczym stworzonym przez samą naturę, który wykształcił się w procesie ewolucji, na przestrzeni tysięcy lat. To ludzie zanieczyszczając planetę, a w rezultacie samych siebie wymusili na matce naturze podjęcie tak ‘drastycznych rozwiązań’. Opinia, że człowiek tak naprawdę sam stworzył swoje choroby może być dla Ciebie mocno zaskakująca i wydać Ci się w tej chwili nonsensem, lecz kiedy zastanowisz się nad tym głębiej, myślę, że w końcu przyznasz mi rację. Jest jeszcze jedno ważne prawo natury, które łatwo tę tezę potwierdza. Według niego, wszystko, co bezużyteczne, w naturze zanika. Czy więc Twoim zdaniem, natura mogła tak bardzo się pomylić, aby posunąć się tak dalece i stworzyć choroby? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama - gdyby choroby były bezużyteczne, zwyczajnie by nie istniały. A gdyby nie istniały - nie istniałby dzisiejszy świat. Dlaczego? Jak to działa? Jaki jest w związku z tym cel choroby? Ano taki, że najważniejszym priorytetem natury jest utrzymanie życia na ziemi, a żeby je zachować, natura jest zmuszona (czasem w brutalny, bezwzględny sposób) przywrócić równowagę tam, gdzie została ona zaburzona. Z tego powodu, pojawiająca się choroba nie uśmierca nas natychmiast, ale daje nam zwyczajnie czas na dokonanie zmian w całym naszym życiu, nie tylko fizycznym, ale też psychicznym i duchowym. Jest swego rodzaju ‘budzikiem’, który ma na celu zwrócenie naszej uwagi i jednocześnie poprawę wszystkich tych elementów czy dziedzin naszego życia, które do tej pory sprawiały nam trudności lub (z jakichś powodów) nie poświęcaliśmy im zbytniej uwagi. Innymi słowy, celem choroby jest ponowne scalenie człowieka na wszystkich trzech płaszczyznach: fizycznej, psychicznej i duchowej, po to aby w efekcie mógł żyć pełniej i bardziej świadomie. Dzieje się tak dlatego, ponieważ człowiek jest częścią natury, a jego ciało to mini wszechświat. I jeśli coś w nim zaczyna zawodzić, oznacza to jedynie, że z pomocą przychodzi nam (matka) natura, tworząc… właśnie chorobę. Tym samym, jakkolwiek szokująco to dla Ciebie zabrzmi, choroba może okazać się Twoim największym uzdrowicielem, jeśli tylko zrozumiesz jej sens i zaczniesz dokonywać rzeczywistych, pozytywnych zmian w swoim życiu. Gdyby natura nie była zainteresowana utrzymaniem przy życiu wszystkich istot, umieralibyśmy nawet w wyniku zwykłego skaleczenia dosłownie w kilka godzin czy minut. 


Tą drogą doszliśmy wspólnie do najważniejszej konkluzji - choroby pojawiają się wtedy, gdy odchodzimy od stylu życia zgodnego z naturą. Wtedy, gdy nie szanujemy i zaniedbujemy nasze ciała i umysły, zanieczyszczając je na wiele sposobów. Konsekwencją tego jest ukazanie się zupełnie nowej definicji choroby, zgodnie z którą choroba jest tak zwanym kryzysem toksyczności, stanowiącym próbę powrotu ciała do równowagi (homeostazy) poprzez eliminację toksycznych substancji i szkodliwych płynów. Kryzys toksyczności powstaje wówczas, gdy zgromadzone w ciele toksyny osiągnęły swój możliwie najwyższy stan tolerancji, który dla każdego z nas jest inny. Gdy jego poziom jest zbyt duży, ze strony ciała pojawiają się sygnały w postaci bólu lub innego dyskomfortu, zwanego przez nas objawami lub symptomami. Ciało może gromadzić w sobie toksyny produkowane wewnętrznie lub wchłaniane z zewnątrz. O ile większość z nas ma świadomość czym są toksyny zewnętrzne, tak jeśli chodzi o te wewnętrzne nie mamy właściwie żadnego pojęcia czym są i w jaki sposób się gromadzą. Dlatego dla porządku postaram się wymienić te najważniejsze. 

 

Do toksyn zewnętrznych zalicza się: 

 
- zanieczyszczenie środowiska, 

- używki, 

- chemiczne dodatki do żywności, 

- żywność przetworzona (tzw. gotowce, żywność mrożona (tak!), puszkowana, konserwowana, sproszkowana i nie tylko),  

- wszelkie produkty, z którymi żywność ma styczność jak np. aluminiowe garnki czy sztućce, plastikowe i styropianowe naczynia, puszki, plastikowe butelki, w których sprzedawana jest woda i inne napoje, folia i folia aluminiowa. Wszystkie zawarte w tych rzeczach chemikalia, bardzo łatwo przenikają do żywności, a potem do naszych ciał,

- kosmetyki i chemia gospodarcza,

- ubrania,

- inne tekstylia tj.: dywany, firanki, podłogi PCV, niepalne materace,

- sprzęty codziennego użytku jak np.: sprzęt i pojemniki kuchenne wykonane z plastiku, z zawartością Bisfenolu A, garnki, patelnie i naczynia aluminiowe, folia aluminiowa, kuchenki mikrofalowe.

 


Źródłem toksyn wewnętrznych są: 

 
- niestrawione resztki żywności, powstałe na skutek: niedostatecznego przeżuwania pokarmów, zbyt częstego jedzenia, niewłaściwego łączenia pokarmów, zbyt późnego oraz przetworzonego jedzenia, które zalegają w naszych jelitach, stanowiąc doskonałą pożywkę dla wszelkich patogenów (również pasożytów), 

- toksyczne substancje chemiczne, które nasze ciało wytwarza pod wpływem strachu i stresu, 

- silnie trujące substancje powstałe na skutek złych myśli i emocji, 

- toksyny, będące efektem działań bakterii, wirusów i grzybów (na przykład te gromadzące się w korzeniach zębów leczonych kanałowo lub w miejscach powstania wszelkiego rodzaju zapaleń).


Biorąc pod uwagę ilość zanieczyszczeń, jakie mogą potencjalnie gromadzić się w naszych ciałach każdego dnia na skutek nieodpowiedniego (czy też nieświadomego) stylu życia, nieustannie zdumiewa mnie fakt, jak dużo nasze ciała są w stanie znieść i nadal w miarę ‘normalnie’ funkcjonować. Do tego, większość osób nawet nie wie czy też nigdy nie słyszała o tym, że ludzkie ciało, głównie poprzez oddziaływania na naszą psychikę, wytwarza również własne toksyny. Wszystko, co wpływa na Ciebie psychicznie (dobrze lub źle), zawsze będzie skutkować wytworzeniem się w ciele wielu różnych substancji chemicznych: tych o pozytywnym działaniu jak np. endorfiny czy oksytocyna, ale także tych negatywnych: adrenalina, kortyzol czy wolne rodniki tlenowe. Te pozytywne znajdą swoje odzwierciedlenie w ciele np. w postaci świetnego humoru i samopoczucia, dobrego apetytu czy głębokiego, relaksującego snu. Z kolei te negatywne przełożą się na wszelkiego rodzaju bóle,  bezsenność, brak koncentracji, wysypki, przeziębienia i ..wiele, wiele innych. I analogicznie - to, co wpływa na Ciebie fizycznie zawsze ujawni się w Twojej psychice: w Twoich myślach, emocjach, reakcjach, codziennych wyborach, a także w sposobie postrzegania i odbierania sytuacji i ludzi, które/których spotykasz na co dzień i ogólnie w odbiorze świata i rzeczywistości. Ludzkie ciało i jego psychika to zamknięty, nierozerwalny ciąg zdarzeń, który działa zgodnie z prawem przyczyny i skutku na zasadzie: akcja - reakcja. To kolejny dowód na to, że ciało i umysł to jedność. 

 

Często zapominamy, że nasze ciała to żywe organizmy, które reagują na wszystko (na wszystko!), z czym mają styczność. Cokolwiek zetknie się z Twoim ciałem, czy to zewnętrznie poprzez skórę, oddech czy przewód pokarmowy czy też wewnętrznie, zostanie zaabsorbowane do Twojej krwi, tworząc w rezultacie… Ciebie. Twoje ciało i umysł. Wobec powyższego, nie powinien dziwić Cię fakt, że tak wiele osób dziś choruje nie tylko fizycznie, ale że tak wielu ludzi nosi w sobie ogromne ilości negatywnych emocji: nienawiści, złości, agresji, braku tolerancji, zazdrości i wielu innych, które są niczym innym jak po prostu efektem zanieczyszczonego umysłu.


Dobra wiadomość jest jednak taka, że nasze ciało wyposażone jest w narządy i układy wydalnicze takie jak: wątroba, nerki, płuca, jelito grube, skóra, limfa. Największym organem wydalniczym, ale też z łatwością asymilującym wszelkie nieczystości jest skóra. Aby pozbyć się toksyn z naszego ciała, w pierwszej kolejności należałoby ograniczyć lub najlepiej wyeliminować dopływ możliwie największej ilości zanieczyszczeń z zewnątrz, jednocześnie wspomagając wymienione organy w ich wysiłkach oczyszczających poprzez stosowanie prostych, a jednocześnie bardzo skutecznych technik. Logiczne jest bowiem, że kiedy uwolnimy od nadmiaru toksyn i wszelkich blokad te najważniejsze organy i układy wydalnicze, ciało zacznie odzyskiwać równowagę, a my – zdrowie. W zdrowym, czystym, dobrze odżywionym i natlenionym organizmie choroby się po prostu nie pojawiają. 


Każdy kryzys toksyczności objawia się chorobą. I choć w tym momencie może być Ci trudno to zrozumieć, to jednak nazwa czy rodzaj choroby dla samego ciała nie mają żadnego znaczenia, bo jakakolwiek postać choroby zawsze oznacza jedno - cierpiący, niedomagający organizm. Nazwy chorób, stworzone przez współczesną medycynę, to nic innego jak po prostu pojawiające się w ciele objawy czy symptomy. Medycyna zachodu całą swoją uwagę skupia właśnie na nich zamiast na rozpoznaniu ich przyczyn. A kiedy wystąpią nieznane dotąd dolegliwości, tworzy dla nich nowe nazwy i nowe, odpowiednie dla nich leki, za pomocą których można tę nazwę-objaw zniszczyć. Przeziębienie? Alergia? Astma? Cukrzyca? Nowotwór? Bardzo proszę - na wszystko znajdziesz leki. I nie jeden, a cały arsenał!

 

Jak myślisz, jakie byłyby szanse na przetrwanie farmacji i współczesnej medycyny, gdyby ludzie zechcieli uznać prosty fakt, że bez względu na rodzaj i nazwę, choroba zawsze spowodowana jest toksycznością ciała i jego niedożywieniem? To proste. Nie byłoby żadnych leków ani farmacji, a działania medycyny ograniczyłyby się do pomocy człowiekowi, wyłącznie w sytuacjach zagrożenia życia. Dlaczego? Ponieważ tym, czego tak naprawdę potrzebuje Twoje ciało w jakiejkolwiek chorobie jest wyłącznie odpoczynek, odpowiednie odżywienie i oczyszczenie. Wspomaganie go, a nie przeszkadzanie mu. To wszystko. Nic więcej. Tłumienie objawów ciała za pomocą leków i różnych terapii jedynie blokuje wysiłki ciała w dojściu do równowagi i pozbyciu się toksyn. Takie symptomy jak: gorączka, biegunka, wymioty, kaszel, katar, wysypki czy ból są jedynie sposobem ciała na uwolnienie się od toksycznych odpadów i w rezultacie pozbyciu się choroby. Przyjmowanie leków nie tylko niweczy wysiłki ciała poprzez wyciszanie objawów, ale powoduje też upychanie tych trucizn coraz głębiej i dodatkowe zatruwanie właśnie lekami.  Wszystkie leki, bez wyjątku są toksyczne dla naszego ciała i umysłu. Tak więc, biorąc pod uwagę fakt, że choroba jest wynikiem dużej toksyczności ciała, czy nadal uważasz, że faszerowanie go dodatkowymi toksynami w postaci leków i innych toksycznych terapii jest w stanie doprowadzić do uleczenia? To pytanie ma posmak absurdu, ponieważ odpowiedź jest oczywista. 


Biorąc po uwagę powyższe, rodzi się ważny wniosek: głównymi przyczynami chorób jest zanieczyszczenie organizmu oraz.. niedożywienie.  To głównie toksyny kumulujące się w naszych ciałach przeszkadzają im w prawidłowym trawieniu i absorpcji składników odżywczych. Po pierwsze dlatego, że niezmiernie trudno jest ciału przyswajać składniki odżywcze, w sytuacji kiedy jest mocno zanieczyszczone. A to dlatego, że priorytetem organizmu jest pozbycie się toksyn, a dopiero potem wchłanianie życiodajnych składników. Dzieje się tak dlatego, ponieważ większość osób ma mocno zanieczyszczone ciała, w tym przede wszystkim wątroby i jelita. I o ile wątroba ma wielki problem z przeciążeniem toksynami, to dla jelit stanowią one barierę nie do przejścia. I to dosłownie. Wiele osób o tym nie wie, lecz to właśnie w jelicie wchłaniane są do krwioobiegu wszystkie potrzebne nam witaminy, minerały i składniki odżywcze. Dlatego utrzymanie jelit w czystości jest tak ważne. Niestety, dziś ogromnie duża ilość osób ma tak zanieczyszczone jelita niestrawionymi resztkami, że zaabsorbowanie składników odżywczych przez ściany jelit staje się praktycznie niemożliwe. W ten właśnie sposób powstaje niedożywienie. Nieważne bowiem ile zjesz - ważne ile przyswoisz. Każdego dnia zanieczyszczamy swoje jelita niewłaściwym jedzeniem (głównie przetworzonym) i niewłaściwym sposobem jedzenia (nieodpowiednie pory spożywania posiłków, nieodpowiednie ich łączenie, niewystarczające przeżucie pokarmu i wiele, wiele innych) doprowadzając w efekcie do sytuacji, w której nasze jelita pokryte są nieczystościami praktycznie na całej swojej długości (4-6m). Dla wielu osób dużą ciekawostką będzie fakt, że najczęściej niedożywionymi osobami są… osoby otyłe. Jedzą często lub przez cały czas, ponieważ praktycznie przez cały czas odczuwają głód. A głód pojawia się zawsze wtedy, kiedy ciału zaczyna brakować składników odżywczych. Z tego właśnie powodu, częste jedzenie wskazuje na niedożywienie. Tak zwane zachcianki żywieniowe spowodowane są właśnie brakiem określonych witamin, minerałów, ale też… odwodnienia. Wiele osób często myli głód z pragnieniem nawet o tym nie wiedząc. I nie jest to wcale ani rzadkie zjawisko ani tak pozbawione sensu, jak Ci się w tej chwili może wydawać. Będę jeszcze o tym pisać.

 

Wracając jednak do tematu, na pewno zapytasz jak to możliwe, że niedożywienie jest jedną z najważniejszych przyczyn chorób, skoro dziś mamy dostęp do tak ogromnej ilości żywności i to nie tylko z terenów Polski, ale właściwie z całego świata. Czynników jest kilka. Pierwszy i najważniejszy z nich to zanieczyszczenie środowiska oraz wyjałowienie gleb poprzez działania człowieka. Wskutek tego żywność, którą dzisiaj się uprawia jest pozbawiona większości witamin i minerałów, tak potrzebnych dla naszego zdrowia. A dalsze jej przetwarzanie zubaża ją jeszcze bardziej. Również stosowanie chemicznych środków ochrony roślin (jak na ironię!) pozbawia je ogromnej ilości składników odżywczych i do tego mocno zatruwa. Czy wiedziałeś, że jeszcze 50 lat temu żywność miała o wiele większą wartość odżywczą niż dziś? Dla porównania, kilkadziesiąt lat temu zjedzenie jednej, surowej marchewki dziennie zaspokajało potrzeby ciała na podstawowe witaminy i minerały w niej zawarte, dostarczając mu energii na cały dzień. Dziś te potrzeby zaspokaja zjedzenie dziesięciu marchewek dziennie. Pytanie, czy dasz radę zjeść ich tyle w ciągu jednego dnia? Ten przykład pokazuje jasno, jak bardzo jesteśmy pozbawieni składników odżywczych i jak mocno zanieczyściliśmy naszą planetę w ciągu ostatnich tylko 50 lat. Może nie byłoby to aż tak przerażające, gdyby nie fakt, że ten proces postępuje przez cały czas. 


Jak widzisz,  problem niedożywienia nie jest tak nieaktualny, jak powszechnie się dziś uważa. I choć w dzisiejszych czasach przyczyny niedożywienia są zupełnie inne, to problem ten jest znacznie poważniejszy niż kiedyś. Podsumowując - śmiało można powiedzieć, że niedożywienie zawsze idzie ramię w ramię z zanieczyszczeniem organizmu.
 

Na koniec chciałabym poruszyć jeszcze jedną, istotną kwestię, odgrywającą w chorobie niebagatelną rolę. Mam na myśli strach. Strach, który jest podstawową przyczyną powstających w ciele toksyn. Strach, który nie pojawia się znikąd, lecz jest konsekwencją naszych wierzeń i doświadczeń, wbudowanych przekonań i sposobów postrzegania świata. I mimo, że strach znacznie różni się od stresu, to wzajemnie bardzo się lubią, ponieważ skutki ich oddziaływania na nasze ciała są tak samo niszczące. Zarówno strach jak i stres powodują wytwarzanie się silnych związków toksycznych, które mocno zanieczyszczają nasze ciała. Blokują też działanie układu odpornościowego i trawiennego powodując, że normalne funkcje komórek zostają silnie nadwątlone i ograniczone. W takich warunkach nie są one w stanie wykonywać swoich zwykłych czynności, co w rezultacie może prowadzić do chorób. Strach może być bardzo niebezpieczny, ponieważ aktywuje w organizmie całą lawinę niepożądanych procesów, przyczyniając się nie tylko do powstania drobnych problemów zdrowotnych, ale tych naprawdę poważnych. Jest impulsem, od którego wszystko się zaczyna. Jeśli masz zanieczyszczone ciało i z jakiegoś powodu odczuwasz głęboki strach, to choroba przestaje być tylko iluzją. Z kolei, gdy Twój organizm jest dobrze odżywiony, odpowiednio nawodniony i natleniony, poradzi sobie ze strachem, o ile nie trwa on zbyt długo. Osobiście, strach i/lub stres nazywam ‘włącznikiem’ choroby.


 

Strach może być najniebezpieczniejszym aktywatorem chorób, niezależnie od tego, czego dotyczy. Boimy się życia, śmierci, rozczarowań, porażki, sukcesu, utraty bliskich osób, straty rzeczy materialnych, bycia zranionym, bycia niekochanym, bycia kochanym. To sprawia, że cały czas żyjemy w napięciu, czasem nie zdając sobie z tego kompletnie sprawy. Mamy tendencję do życia w przeszłości lub przyszłości. Ciągle coś przeżywamy i nieustannie się czymś martwimy. Dlatego, jedynie życie w ‘tu i teraz’ może przynieść Ci spokój i ukojenie. Staraj się żyć chwilą, nie martwiąc się na zapas. Medytacja oraz ćwiczenie uważności (czyli maksymalne skupienie na tym, co akurat się robi na co dzień) w prostych, najdrobniejszych codziennych czynnościach jak chociażby: zmywanie naczyń, sprzątanie czy wieszanie prania pomoże Ci to osiągnąć. Jasne, że nie musisz lubić wszystkich tych czynności. Wybierz chociaż jedną, która sprawia Ci najwięcej przyjemności i skupiaj się na niej maksymalnie. Dla mnie taką czynnością jest gotowanie i to w niej odnajduję spokój, wyciszenie i zapomnienie. Zastanów się, co lubisz robić i... rób to jak najczęściej! Ładuj wtedy akumulatory, znajduj spokój i ukojenie. 

 

Pamiętaj, że ‘zawsze dostajesz to, na czym skupiasz swoją uwagę’, ponieważ energia zawsze podąża za myślą. Wszystkie myśli i emocje, które wysyłasz do wszechświata, są dla niego prostą informacją, czego potrzebujesz i co jest dla Ciebie ważne. I dokładnie taką informację zwrotną otrzymujesz. Jeśli na przykład ciągle na wszystko narzekasz, w odpowiedzi otrzymasz sytuacje i ludzi, którzy dadzą Ci ku temu wszelkie powody. Tak to właśnie działa. Ta stara jak świat reguła nie jest pozbawiona sensu, również w kontekście choroby. To strach przed nią powoduje, że właśnie na niej skupiamy całą swoją uwagę, otrzymując ‘w prezencie’… chorobę. To samo dotyczy otrzymanej diagnozy. Kiedy się na niej skupiasz, może okazać się gorsza niż sama choroba. A przecież choroba nie pojawiła się wczoraj – to jej diagnoza wywołała w Tobie strach i zmieniła Twoje podejście. Często, zanim usłyszysz diagnozę, nie czujesz się tak źle, jak po jej otrzymaniu. Dlaczego? Bo diagnoza zawsze łączy się z nazwą choroby. A nazwa choroby zawsze określa sposób leczenia przyjęty przez lekarzy, który oparty jest na ich subiektywnych wierzeniach, że choroba zawsze zmierza w kierunku zniszczeń lub nawet śmierci. To niewątpliwie budzi strach. Co by się jednak stało, gdybyś zachorował na nowotwór, a lekarz zapewnił Cię, że to przeziębienie? Twój odbiór choroby byłby zupełnie inny niż gdybyś usłyszał prawdę. Najprawdopodobniej odczułbyś ulgę najpierw psychiczną, a potem fizyczną, w rezultacie czego zniknąłby strach i tym samym wzrosłaby odporność Twojego organizmu oraz pewność, że wyzdrowiejesz. Dlatego, niezależnie od symptomów, które właśnie odczuwasz, przekieruj swoje myśli w stronę zdrowia, a nie choroby, nie szperaj w Internecie i nie wyszukuj prawdopodobnych jej skutków, ponieważ naprawdę możesz poczuć się gorzej i mocno sobie zaszkodzić. Skup się raczej na zapewnieniu sobie odpowiednich warunków do odpoczynku i spokoju, odżywienia i oczyszczenia. 


 

Na podstawie własnych doświadczeń oraz zebranych przeze mnie informacji, doszłam do wniosku, że jeśli istnieje w nas mechanizm, który jest w stanie wywołać chorobę, to dokładnie ten sam mechanizm może odwrócić ten proces i doprowadzić do uzdrowienia. Nie jest to jednak nic odkrywczego. To podstawowe prawo natury, odzwierciedlające działanie sił tworzenia i niszczenia. Narodzin i śmierci. Rozwoju i upadku. Bez tego nie istniałby świat. Żeby to lepiej zrozumieć, wystarczy trochę uważniej przyjrzeć się naturze, roślinom czy zwierzętom, aby dojść do wniosku, że ma to swój głęboki, logiczny sens.



Kate Bush - Woman's work #lyrics

Kate Bush - Woman's work #lyrics




 

Paloma Faith - Picking up the pieces

Paloma Faith - Picking up the pieces

 


Kolorowe, warzywne nachosy na przełamanie wieczornej rutyny:)

Kolorowe, warzywne nachosy na przełamanie wieczornej rutyny:)

 Przekąska, którą dzisiaj Ci zaproponuję to znacznie zdrowsza wersja kupnych przekąsek, którą zrobisz w 5 minut. Idealnie nadaje się do pochrupania wieczorem, w miłym towarzystwie lub podczas oglądania filmu. Jest super kolorowa, ekstra chrupka i naprawdę pyszna. Skradła nie tylko moje serce, ale też moich znajomych;). 

 

 Warzywne nachosy

 

 Robię ją na bazie sklepowych nachosów – naturalnych, bez żadnych przypraw. Nachosy są dużo zdrowsze od zwykłych chipsów, ponieważ robione są z mąki kukurydzianej, która jest znakomitym źródłem skrobi, błonnika pokarmowego oraz składników mineralnych: witamin B1, B6, folianów, magnezu, żelaza i cynku. Poza tym mąka kukurydziana jest bogata w tzw. karotenoidy, czyli naturalne barwniki roślinne, które chronią organizm przed działaniem wolnych rodników. Nachosy nie zawierają glutenu i smażone są na oliwie z oliwek, a nie jak w przypadku chipsów – na bazie niezdrowych tłuszczy trans. No i nie zawierają aż tyle soli.

 


PRZEPIS

 

 Składniki:


1. Kawałek zielonej i kawałek czerwonej papryki,

2. 1 papryczka chili,

3. 1 niewielki pomidor,

4. Pół niedużej czerwonej cebuli,

5. Kilka oliwek (zielonych lub czarnych),

6. Garść nerkowców (opcjonalnie),

7. 1-2 ząbki czosnku,

8. 2-3 łyżki przefiltrowanej lub przegotowanej wody,

9. Wędzona papryka w proszku,

10. Ulubione zioła (u mnie toskańskie),

11. Sól, pieprz do smaku.



Wykonanie:


1. Nagrzej piekarnik do 180 st. C (góra, dół),

2. W tym czasie pokrój w drobną kostkę papryki i pomidora,

3. Cebulę pokrój w cieniutkie plastry,

4. Namoczone wcześniej nerkowce wraz z czosnkiem, solą i pieprzem przełóż do blendera,

5. Zblenduj na gładki sos,

6. Wyłóż nachosy na blachę do pieczenia,

7. Posyp ziołami i przyprawami,

8. Na wierzch dodaj pokrojone papryczki, cebulę, pomidora, oliwki,

9. Polej sosem i wstaw do piekarnika,

10. Zapiekaj 5- 6 minut.

 

Nachosy z warzywami


 

Smacznego:)


Podczas pieczenia nachosy staną się bardziej chrupkie, a dzięki przyprawom i sokom z pieczonych warzyw nabiorą cudownego smaku. Sos z nerkowców nada im smak sera. Zamiast sosu z nerkowców, możesz oczywiście zetrzeć parmezan lub np. cheddar, a następnie polać wszystko ketchupem, srirachą lub dodać Harissę (przepis na nią znajdziesz TUTAJ). Wybierz swój ulubiony sos lub zrób swój własny;).

 

Nachosy z warzywami

 


Tak przygotowane nachosy najlepiej zjadać od razu. Po pierwsze dlatego, że ciepłe smakują najlepiej, a po drugie, kiedy wystygną robią się miękkie i wilgotne.

 

P.S. Na zdjęciu widzisz nachosy paprykowe, bo akurat nigdzie nie mogłam kupić tych naturalnych. Wyszły niezłe, ale jednak wolę te bez żadnych dodatków.



Syrop kokosowy - moje najnowsze odkrycie:)

Syrop kokosowy - moje najnowsze odkrycie:)

 Syrop kokosowy to absolutna nowość wśród naturalnych substancji słodzących. Uzyskiwany jest nie z orzechów palmy kokosowej, ale z jej kwiatów. Następnie jest filtrowany i delikatnie podgrzewany przy pomocy pary wodnej, w celu pozbycia się nadmiaru wody. Tak otrzymany syrop ma ciemny, bursztynowy kolor, jest gęsty i ma przepyszny, głęboki, karmelowo-słodki smak. Słodki, uniwersalny smak kokosa doskonale komponuje się z nutą gorzką, kwaśną i słoną, dlatego zarówno mleko kokosowe jak i syrop są szeroko stosowane w wielu różnych napojach i potrawach. Oba produkty są bardzo odżywcze, bo zawierają wiele cennych witamin i minerałów, zwłaszcza kwasu foliowego. W sanskrycie smak kokosa nazywany jest kalpa vriksha, co oznacza ‘drzewo, które zaspokaja wszystkie potrzeby życia’.

 

Syrop kokosowy

 

Syrop kokosowy charakteryzuje się niskim indeksem glikemicznym (IG), przyspiesza metabolizm, reguluje poziom cukru we krwi, poprawia wygląd skóry, włosów oraz paznokci, wspomaga pracę układu pokarmowego. Dlatego może być doskonałym zamiennikiem nie tylko dla białego cukru, ale również dla.. miodu. Dlaczego?


Długo szukałam zdrowego zamiennika miodu, bo o ten prawdziwy, naturalny i nie dosładzany naprawdę dziś trudno. Okazuje się bowiem, że nawet w prywatnych pasiekach, pszczoły są często dokarmiane syropem cukrowym. Pszczoły, którym podsuwa się syrop cukrowy, nie będą już latać z kwiatka na kwiatek, bo i po co, skoro jedzenia mają pod dostatkiem. Taki miód nie tylko nie ma żadnych wartości odżywczych, bo pozbawiony jest cennych witamin i minerałów, ale może też szkodzić.  Do tego za słoik miodu (750 ml) z dobrego źródła i rzeczywiście dobrej jakości trzeba zapłacić nawet 60 -70 zł. A i tak jedyną gwarancją jakości takiego miodu jest… słowo i zapewnienia właściciela pasieki. Dlatego stwierdziłam, że dziś kupowanie tego niby cudownego nektaru zwyczajnie nie ma sensu. Próbowałam go zastąpić syropem z agawy, ale dla mnie, oprócz słodyczy, ten syrop nie ma absolutnie żadnego smaku. Zwyczajnie mi nie smakuje. Z kolei syrop klonowy, mimo że jest przepyszny, jest bardzo kaloryczny i bardzo drogi. Mała butelka (200 ml) kosztuje ponad 20 zł lub więcej. Dlatego pojawienie się syropu kokosowego niezmiernie mnie ucieszyło, bo ze względu na dużą zawartość witamin i minerałów oraz jego smak jest idealną alternatywą dla miodu. Jego konsystencja jest identyczna jak miodu. Do tego jego cena jest bardzo przystępna. Za 350 ml słoik tego syropu, z certyfikowanych upraw ekologicznych zapłaciłam 20 zł (na zdjęciu). Syrop kokosowy ma nad miodem jeszcze jedną, bardzo istotną przewagę – w wysokich temperaturach nie traci swoich cennych wartości odżywczych. Jak dla mnie bomba!


Syrop kokosowy

 

W sklepach dostępny jest również syrop kokosowy biały, ale nie jest tak dobry jak ten ciemny. Poza tym jest już przetworzony, bo rozjaśniany w procesie produkcyjnym. Nie wiem jak, bo niestety nie udało mi się dotrzeć do informacji na ten temat. Ja spróbowałam ciemnego i narazie przy nim zostaję;). 

Syrop kokosowy, który widzisz na zdjęciu kupiłam przez Internet, bezpośrednio na stronie firmy eko gram. Od niedawna marka ta współpracuje z Rossmanem i w większych Rossmanach produkty tej marki kupisz bez problemu. Ja w swoim nie znalazłam.

Kanapka z burakiem

Kanapka z burakiem

 To świetna alternatywa dla tradycyjnych kanapek z serem czy szynką. Jest pyszna i super sycąca. Smakuje podobnie jak carpaccio z buraków (pisałam o nim TUTAJ) lub sałatka z buraka. Idealnie sprawdzi się w pracy, w trasie, w górach, w podróży. Biorę ją zawsze ze sobą wszędzie tam, gdzie nie mam możliwości przygotowania owsianki, koktajlu na śniadanie, czy w ogóle posiłku. Banan plus kanapka z burakiem to mój ulubiony ‘zestaw ratunkowy’. Burak świetnie smakuje z ciemnym pieczywem, serem kozim: twarożkowym lub w plastrach, ogórkiem kiszonym i/lub jajkiem. Wypróbuj dowolne warianty i wybierz swoją ulubioną wersję:).


Kanapka z burakiem i serem kozim



PRZEPIS 

 

Składniki:


1. Ciemne pieczywo (u mnie bułka owsiana),

2. 1 mały ugotowany burak - na 1 kanapkę (możesz użyć gotowych, kupnych buraków),

3. Twarożek kozi lub ser kozi w plastrach,

4. Rucola i/lub świeży szpinak,

5. Prażony słonecznik lub prażone włoskie orzechy,

6. 1 mały kiszony ogórek i/lub 1 ugotowane jajko (opcjonalnie),

7. Wybrane kiełki,

8. Sól, pieprz do smaku.



Wykonanie:


1. Posmaruj bułkę serkiem. Jeśli masz ser w plastrach skrop pieczywo ulubioną oliwą lub po prostu posmaruj masłem (kanapka nie będzie sucha) i ułóż plaster sera,

2. Posyp prażonym słonecznikiem lub orzechami włoskimi,

3. Ułóż rucolę i/lub szpinak,

4. Na wierzch ułóż pokrojonego w plastry buraka,

5. Dopraw odrobiną soli i pieprzu (opcjonalnie),

6. Udekoruj kiełkami.

 

 

Kanapka z burakiem i serem kozim


Smacznego:)


P.S. Do tej kanapki idealnie nadaje się prażony słonecznik z chili lidlowej marki Alesto (na zdjęciu poniżej). Jest przepyszny! Polecam spróbować:). Znajdziesz go w Lidlu na półkach z ziarnami i orzechami lub przy kasach.



Słonecznik z chili z Lidla






Frittata

Frittata

 Frittata to masa jajeczna zapiekana z dowolnymi dodatkami: warzywami, oliwkami, suszonymi pomidorami, grzybami, boczkiem, szynką, kiełbasą, serem.. z czym tylko chcesz. Jest pyszna i mega szybka. To bardzo popularne danie we Włoszech i Hiszpanii. Jest lekkie, delikatne i bardzo sycące. Idealne wtedy, kiedy nie masz pomysłu na śniadanie czy obiad, lodówka świeci pustkami, a Ty się spieszysz. To danie nazywam sprzątaniem lodówki, bo podczas jego przygotowania wykorzystuję wszystkie te składniki, których nie zdążyłam użyć w ciągu tygodnia. U mnie najczęściej są to warzywa, oliwki, suszone pomidory lub grzyby. I oczywiście jajka.

 

Frittata


 

To bardzo proste danie, które zachwyci nawet najbardziej wyrafinowane podniebienia. Możesz je podawać na wiele sposobów, za każdym razem inaczej, a i tak zawsze będzie pyszne i piękne:).

 


PRZEPIS

 

Składniki:


1. Patelnia ze stalową rączką (plastik się w piekarniku stopi) lub dowolne żaroodporne naczynie,

2. 4-5 jajek,

3. Wybrane warzywa (u mnie dziś: cebula, cukinia, papryka czerwona, brokuł, marchewka, seler korzeniowy),

4. Odrobina oliwy do smażenia,

5. Ulubione zioła (ja użyłam ziół toskańskich),

6. Posiekana, świeża natka pietruszki, rucoli, szpinaku (na co tylko masz ochotę:)),

7. Sól, pieprz do smaku.

 

 

Frittata



Wykonanie:


1. Piekarnik nastaw na 180 st. c (góra i dół),

2. W tym czasie obierz i pokrój lub zetrzyj na tarce wszystkie składniki wedle uznania,

3. Do miseczki wbij jajka, dodaj ulubione przyprawy i dokładnie wymieszaj,

4. Rozgrzej patelnię i wrzuć wszystkie składniki (oprócz jajek),

5. Smaż do momentu uzyskania pożądanej miękkości/chrupkości,

6. Wszystkie składniki rozmieść na patelni równomiernie, tak aby pokryły całe jej dno,

7. Dodaj jajka z przyprawami (NIE MIESZAJ!),

8. Poczekaj chwilę, aż spód patelni lekko się zetnie,

9. Następnie wstaw do piekarnika i poczekaj aż górna część masy się zetnie,

10. Wyjmij patelnię z piekarnika i udekoruj wybranymi warzywami: zieleniną, oliwkami, pomidorkami (czym tylko chcesz),

11. Krój i podawaj jak pizzę z ulubionym sosem lub pieczywem.

 

 
Frittata

 


Gotowe:) Smacznego!



Copyright © zorientowana.pl , Blogger