RY X- Bound #lyrics

RY X- Bound #lyrics

 


Harrisa

Harrisa

 Zima zbliża się dużymi krokami, sezon na paprykę wciąż trwa, dlatego dziś zaproponuję Ci samodzielne przygotowanie harrisy. Harrisa to pikantna pasta na bazie papryki i kilku orientalnych przypraw, które z łatwością kupisz praktycznie w każdym sklepie. Jej wykonanie jest banalne, a korzyści z jej spożywania, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym - naprawdę imponujące. W mojej kuchni ta przyprawa zajmuje wyjątkowo wysokie miejsce.


harrisa pasta domowa
 

Harrisa jest raczej mało popularna w Europie, a w Polsce praktycznie wcale. Ja sama usłyszałam o niej dopiero kilka lat temu, od bliskiej osoby, która przepis na tę pastę wynalazła w książce z arabskimi przepisami. Nie podam niestety jej tytułu, bo nie pamiętam. Może dlatego, że był po arabsku;)? Jak się już zapewne domyślasz, harrisa to przyprawa stosowana głównie w krajach arabskich. Przede wszystkim  jest dobrze znana mieszkańcom Armenii, gdzie wymieniana jest jako jedna z przypraw narodowych oraz w krajach Maghrebu: Tunezji, Maroka, Libii oraz Algierii. Wykorzystywana jest tam nie tylko w postaci pasty, ale również jako sucha mieszanka przypraw. Tej drugiej nie miałam okazji jeszcze spróbować.


Składniki oraz mieszanka przypraw zawarte w harrisie to prawdziwa bomba odżywcza i energetyczna, a jej charakterystyczny, ostry smak stanowi o jej unikalności. Dodawanie harrisy w niewielkich ilościach do dań, oprócz tego, że znacznie podkręci ich smak, to jeszcze dodatkowo podniesie walory zdrowotne posiłku i.. Twoją odporność. Harrisę możesz dodawać do: zup, sosów, potrawek warzywnych, gulaszu, kanapek, jako sos do pizzy lub jako marynatę do mięsa. Ja często wykorzystuję ją też do sporządzania różnego rodzaju dipów. Znam też osobę, która dodaje ją do.. jajecznicy:). 

 

Harissę, już gotową można też kupić w sklepach. Ja jednak nie polecam Ci takiego rozwiązania, ponieważ wszelkie kupne pasty zawierają dość pokaźną ilość konserwantów, właśnie po to, aby mogły stać długo na sklepowych półkach i czekać na swojego konsumenta. Jeśli jeszcze jest produkowana masowo, to śmiem również wątpić w jakość użytych do jej produkcji składników. Osobiście, nigdy nie kupuję jedzenia, które ma konsystencję pasty lub jest w formie zmielonej, bo nigdy nie wiem, co tak naprawdę taka 'mikstura' zawiera. Jakiś czas temu znalazłam w ketchupie chrząszcza, a w słoiku z ugotowaną cieciorką - kamienie. To właśnie przekonało mnie ostatecznie, aby nigdy więcej nie sięgać po takie produkty. Poza tym takie pasty, w zależności od producenta czasem dość znacznie różnią się smakiem i niekoniecznie mogą trafić w gust Twojego podniebienia. Dlatego właśnie, samodzielne wybranie składników i przygotowanie harrisy w domu jest rozwiązaniem najlepszym, ponieważ, po pierwsze masz pewność co do jej jakości, a po drugie sam możesz regulować jej smak poprzez większe lub mniejsze dodanie jakiegoś składnika, a ostrość – za pomocą oliwy. Spożywanie tej domowej pasty niesie ze sobą ogromne benefity zdrowotne, nieporównywalnie większe od tej kupionej.

 


Korzyści zdrowotne harrisy

 
1. Ma piękny pomarańczowo-czerwony kolor (podobny do krwi), dlatego będzie świetnie odżywiać naszą krew i regulować ciśnienie, niezależnie od tego, czy cierpimy na nadciśnienie czy niedociśnienie.
2. Pomaga w walce z infekcjami, naturalnie podnosi odporność organizmu.
3. Rozgrzewa organizm, będzie więc idealna w porze jesieni i zimy.                                                                          4. Ze względu na dużą zawartość kapsaicyny mocno podkręca metabolizm, dlatego będzie idealna dla osób chcących pozbyć się zbędnych kilogramów,
5. Działa energetyzująco.                                                                                                                                    6. Obniża cholesterol.                                                                                                                                            7. Dodatek kolendry i kuminu wpływa na funkcjonowanie układu pokarmowego, poprawia trawienie, usuwa wzdęcia i związany z nimi ból brzucha. Pomocna będzie również osobom, które mają problemy z wątrobą, ponieważ usprawnia jej funkcjonowanie.

 

Skoro już prawie wszystko wiesz o harrisie, czas na przepis.

 

Przepis

 
Składniki:

 
1. 5, 6 sztuk średniej świeżej słodkiej papryki,
2. 12-15 sztuk papryczek chili (jeśli lubisz naprawdę ostre przyprawy możesz użyć jej więcej),
3. 1 główka czosnku,
4. 3 łyżeczki kuminu (kminu rzymskiego),
5. 2 łyżeczki zmielonych ziaren kolendry (jeśli masz w ziarnach, zmiel je na świeżo w młynku – smak będzie jeszcze lepszy),
6. ½ łyżeczki wędzonej papryki,
7. 1 łyżeczka kurkumy,
8. 1 łyżeczka soli himalajskiej lub szarej kłodawskiej,
9. 4, 5 łyżek dobrej jakości oliwy z oliwek,



Wykonanie:

 
1. Paprykę słodką dobrze wyszoruj szczoteczką pod bieżącą wodą, a następnie osusz,
2. Papryczki chili, po dokładnym umyciu namocz we wrzącej wodzie przez ok. 30 min,
3. Umytą paprykę słodką przekrój na połówki i przełóż na blachę wyłożoną papierem do pieczenia skórką do góry  (nie dodawaj żadnej oliwy),
4. Piekarnik ustaw na 200 st. C i piecz paprykę przez ok. 20 min na górnej grzałce (grill). Skórka powinna się zrobić brązowa.
5. Wyjmij paprykę z piekarnika, przykryj drugą blachą lub folią spożywczą (wydzielana para wodna spowoduje, że łatwo będzie pozbyć się skórki),
6. W czasie, kiedy papryka słodka stygnie, papryczki chili przekrój wzdłuż. Usuń gniazda nasienne jednym ruchem, najlepiej łyżeczką. Papryczkę pokrój dowolnie. I tak to potem zblendujesz. Obierz czosnek.
7. Po około 10 min, usuń z papryki słodkiej ogonki, gniazda nasienne i obierz ze skóry,
8. Obraną paprykę słodką wraz z pokrojonymi papryczkami chili, czosnkiem i przyprawami przełóż do blendera.
9. Dodaj sól i oliwę. Zblenduj na gładką pastę.
10. Przełóż do dokładnie wymytych i sparzonych słoików.


Gotowe:). Smacznego!

 

Tę pastę warto przygotowywać właśnie teraz, kiedy sezon na paprykę trwa w najlepsze. Zawiera ona wtedy najwięcej witamin i wartości odżywczych, dokładnie tych, których potrzebujemy w naszej strefie klimatycznej o tej porze roku. Dotyczy to wszystkich sezonowych warzyw i owoców, dlatego przygotowując posiłki, warto zwracać uwagę na podpowiedzi natury, na to co aktualnie ma nam do zaoferowania. Jedzenie np. arbuza czy winogron w zimie mija się z celem, ponieważ niepotrzebnie wyziębi nasz organizm i rozreguluje nasz naturalny rytm. W naszym klimacie, w porze jesienno-zimowej potrzebujemy bardziej rozgrzewających i treściwych pokarmów niż latem. Jeśli po przeczytaniu tej informacji czujesz niedosyt - nie martw się! Szerzej będę o tym pisać w kolejnych artykułach. Na tą chwilę jednak zapamiętaj - natura dokładnie wie, czego i kiedy potrzebujemy!

 

Z podanej ilości składników finalnie wyszło 6 małych, 200 ml słoiczków (jak na zdjęciu). Myślę, że nie ma sensu robić mniejszej ilości. Jeśli będziesz ją odpowiednio przechowywać, wystarczy na całą zimę:).



Przechowywanie

Harissę przechowuj w lodówce, w szklanych słoikach. Aby jej przydatność do spożycia była naprawdę długa, na wierzch pasty dodaj pół łyżeczki oliwy, tak żeby całkiem ją przykryła. W ten sposób unikniesz pleśnienia i psucia się pasty. Przed każdym jej użyciem usuń najpierw oliwę, a po użyciu znowu uzupełnij wierzch pasty jej świeżą warstwą, dokładnie zakręć słoik i przełóż do lodówki.




Czy wiesz, że..?


1. Słodka papryka – zawiera cztero- , pięciokrotnie więcej witaminy C niż cytrusy, dlatego jest jej nieocenionym źródłem. Nauczyliśmy się wierzyć, że kwaśny smak oznacza dużą zawartość witaminy C. To mit! Mimo, że rzeczywiście wyizolowana, sztuczna witamina C ma naprawdę kwaśny smak, w naturze nie występuje solo. To niemożliwe, ponieważ w takiej postaci szybko się rozpada, a to, co po niej pozostaje to wielkie NIC. Witamina C uwielbia towarzystwo innych witamin i minerałów. Dlatego spożywanie jej w naturalnej formie (warzywa, owoce) jest dla nas najlepsze i niekoniecznie..kwaśne! Inną ważną ciekawostką jest to, że podczas gdy w innych warzywach witamina C ulega zniszczeniu pod wpływem procesów kulinarnych, w papryce – nie.

 

2. Papryczki chili – zawierają duże ilości tzw. kapsaicyny (alkaloid w nich zawarty), odpowiedzialnej za jej ostry smak.  Kapsaicyna znajduje się głównie w gniazdach nasiennych, więc jeśli chcesz osiągnąć naprawdę ostry smak – nie pozbywaj się ich. Kapsaicyna ma działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne. Często znajduje się w składzie maści przeciwbólowych - pomaga na stawy i nerwobóle. 

 

Podobno zaaplikowanie jej niewielkiej szczypty przez nos niweluje dość szybko bóle migrenowe. Niestety nie mogę tego potwierdzić, ponieważ nigdy nie miałam odwagi wypróbować tej metody. 

 

Kapsaicyna występuje także pod postacią tabletek na.. odchudzanie. Wszystkie ostre przyprawy podczas ich spożywania podnoszą temperaturę ciała, co z kolei przyspiesza proces spalania tkanki tłuszczowej. Dlatego spożywanie ostrych przypraw jest zalecane w czasie odchudzania oraz wyziębienia organizmu. 

 

Kapsaicyna oczyszcza krew, rozrzedza ją, a także rozszerza naczynia krwionośne, przez co łatwiej transportuje składniki odżywcze do komórek. Ta właściwość ma szczególnie duże znaczenie przy wysokim cholesterolu oraz nadciśnieniu.


Najważniejszą zaletą jedzenia kapsaicyny są jednak jej silne właściwości antynowotworowe. Szczególnie dobrze oddziałuje na wszelkiego typu nowotwory skórne.


Dodając papryczki chili do jedzenia pamiętaj zawsze o dodatku oliwy, bo tylko w jej towarzystwie kapsaicyna ma szansę się wchłonąć i przynieść wymierne korzyści. Również stosowana na skórę w obecności oliwy (chili w proszku) wchłonie się szybciej w bolące miejsce i dodatkowo pozwoli Ci uniknąć poparzenia skóry.


Jeśli podczas krojenia papryczek chili nie używasz rękawiczek, natychmiast po skończeniu krojenia, wysmaruj dłonie obficie jakimkolwiek olejem, ‘umyj’ je w ten sposób, a następnie wytrzyj dokładnie w papierowy ręcznik. Olej wyciągnie ze skóry całą ostrość. Dopiero potem umyj dłonie wodą z mydłem. A kiedy zdarzy Ci się już zatrzeć oczy, nos lub nie daj boże miejsca intymne, również użyj oleju, a nie wody.


Wiele osób po zjedzeniu papryczek chili lub innych ostrych przypraw, popija je dużą ilością wody, aby pozbyć się ostrości. To duży błąd! Woda (lub inny napój) będzie nośnikiem, który tylko rozprowadzi ostry smak po jamie ustnej, gardle i przełyku, przez co zamiast pozbyć się ostrego smaku, będziesz odczuwać go jeszcze intensywniej. Po ostrym jedzeniu wystarczy wziąć do ust kawałek chleba, namoczonego w oliwie z oliwek i po prostu go zjeść, dokładnie przeżuwając. Po niedługiej chwili ostry smak zniknie:).

 

3. Czosnek – Mimo tego, że jest silnym, naturalnym antybiotykiem, nie niszczy flory bakteryjnej, lecz wręcz przeciwnie, podobnie jak kiszonki -  korzystnie wpływa na jej wzrost i odbudowę i tym samym będzie dobrze wpływać na Twoje jelita i mocno podbije Twoją odporność. To właśnie różni czosnek od chemicznych antybiotyków. Nie sądzisz, że natura wymyśliła to idealnie? 


Jeśli po spożyciu czosnku źle się czujesz, masz bóle głowy, mdłości, wzdęcia i/lub bóle brzucha czy wątroby, oznacza to tyle, że Twoja wątroba jest mocno zanieczyszczona. Właśnie, jedząc surowy czosnek możesz w prosty sposób dowiedzieć się, w jakiej kondycji jest Twoja wątroba. Dlatego, jeśli po zjedzeniu surowego czosnku odczuwasz dyskomfort - oczyść wątrobę, a spożywanie czosnku stanie się dla Ciebie przyjemnością. 

 

Czosnek zawiera substancję zwaną allicyną czyli ten składnik, który jest najbardziej pożądany, ponieważ to właśnie w nim tkwi cała tajemnica cudownych właściwości tej rośliny. Jeśli czosnek pokroisz lub przeciśniesz przez praskę i pozostawisz na około 10-15 minut przed dodaniem do posiłku, wydobędziesz jej jak najwięcej. Taka forma allicyny nie ulegnie zniszczeniu podczas podgrzewania czosnku. Dodatkowo, przez wcześniejsze pokrojenie czosnku pozbędziesz się nadmiernej ilości siarki, przez co będzie on łagodniejszy w smaku i bardziej wyrozumiały dla Twojej wątroby;).



Calvin Harris - This is what you came for #joy

Calvin Harris - This is what you came for #joy


 

Rhye - please #lyrics

Rhye - please #lyrics


 

Zmiana stylu życia - jak zacząć? Część 1

Zmiana stylu życia - jak zacząć? Część 1

zmiana stylu życia

 

Czytając tytuł tego artykułu, możesz pomyśleć, że to temat banalny i nie ma się nad czym zastanawiać, tylko zwyczajnie zacząć działać. Jak zdążyłam się jednak przekonać, dla wielu osób nie jest to wcale ani takie proste ani oczywiste. Do napisania tej publikacji zmobilizowały mnie bliskie osoby i znajomi, którzy często pytają: ‘Od czego zacząć?’, ‘jak się do tego zabrać?’, ‘co mam robić’? Te pytania słyszę od różnych osób bardzo często. Dlatego zdałam sobie sprawę, że wiele z tych osób jest zwyczajnie zdezorientowana natłokiem informacji o tematyce zdrowego stylu życia, które można dzisiaj znaleźć dosłownie wszędzie i nie potrafi przełożyć tego na efektywne działania. Osoby, które decydują się zdrowiej żyć i szukają coraz bardziej naturalnych rozwiązań, błądzą często po omacku, próbując wielu rzeczy i rozwiązań naraz, a kiedy to nie przynosi oczekiwanych rezultatów w krótkim czasie, szybko się zniechęca i porzuca podjęte działania. Przyczyn tego stanu rzeczy jest pewnie tyle, ile osób zaczynających swoją drogę ku zdrowiu. Ja nie jestem w tym wyjątkiem. Również zmagałam się z wieloma wątpliwościami i trudnościami, zarówno organizacyjnymi jak i mentalnymi. Po drodze popełniałam błędy i pewnie ciągle je popełniam. Daję sobie jednak do nich prawo, bo dzięki mniejszym bądź większym porażkom cały czas się uczę, wyciągam z nich wnioski, co z kolei przynosi mi odpowiedzi i rozwiązania, a także spokój, pewność siebie i większą świadomość.

Być może Cię rozczaruję, ale odpowiadając na tytułowe pytanie, nie jestem w stanie podać Ci gotowych rozwiązań, bo ich zwyczajnie nie mam. A to z tego ważnego powodu, że każdy z nas jest inny. Różnimy się nie tylko trybem życia, ale też nawykami i przyzwyczajeniami. Mimo to, spróbuję podzielić się z Tobą kilkoma wskazówkami wraz z przykładami, które wypracowałam i przetestowałam na sobie podczas podróży do zdrowia i mentalnej wolności. Dla mnie osobiście okazały się strzałem w dziesiątkę i ufam, że również dla Ciebie okażą się wartościowe, logiczne i pomocne w uzyskaniu trwałej zmiany w stylu życia. 


Jak więc zacząć? 

 

1. Po pierwsze: powoli! 


Nie bez powodu umieściłam tę wskazówkę na pierwszym miejscu. W moim odczuciu jest najważniejsza, z powodów, o których dowiesz się za chwilę. Jeśli już zdecydowałeś się na zmianę stylu życia i jesteś do tego przekonany, wszelkie zmiany wprowadzaj pojedynczo i małymi krokami. Przede wszystkim nie zakładaj z góry, że zmiana ma być na zawsze, a Ty musisz osiągnąć to za wszelką cenę, ponieważ takie podejście spowoduje tylko niepotrzebne napięcie i stres, które zamiast do celu poprowadzi Cię ku frustracji i uczuciu porażki. Dlatego nie rzucaj się od razu na głęboką wodę, nie stosuj wszystkiego, o czym przeczytasz czy usłyszysz natychmiast, tu i teraz. Nie zmieniaj wszystkich swoich nawyków naraz, nie stawiaj członków rodziny i ważnych dla Ciebie osób na baczność, tylko dlatego, że Ty postanowiłeś coś zmienić. To Twoja decyzja i Ty jesteś za nią odpowiedzialny. Rób to jednak z głową i nie wywracaj w jednej chwili całego swojego życia do góry nogami. Zamiast skupiać się na trudnościach i na tym, aby za wszelką cenę wyrobić w sobie nowe nawyki, pomyśl raczej o tym jak o ekscytującej podróży. Pozostań radosny i ciekawy tego, co Cię czeka i czego możesz się jeszcze nauczyć. Skup się na tym, jak wspaniale będziesz się czuć i wyglądać, kiedy zaczniesz realizować swój cel. Zamknij oczy i zobacz siebie uśmiechniętego, zdrowego i promiennego. Przywołasz do siebie w ten sposób dużo pozytywnej energii i zmienisz swoje wibracje, które pomogą osiągnąć Ci obrany cel. Pamiętaj, że nastawienie to zawsze połowa sukcesu. Wprowadzaj subtelne zmiany tak, abyś nie miał poczucia, że z czegoś rezygnujesz. Jeśli do tej pory na przykład piłeś za mało wody, wprowadź dodatkowo wypicie jednej szklanki rano po przebudzeniu i/lub kolejnej pół godziny przed snem. Nie stanowi to jakiegoś wielkiego wysiłku, a z czasem stanie się Twoim dobrym nawykiem, podczas gdy Ty zaczniesz czuć się z dnia na dzień coraz lepiej. Nawet tak niewielka zmiana podniesie Cię na duchu, gdy zaczniesz odczuwać jej pozytywne rezultaty. To z kolei wywoła w Tobie chęć wprowadzenia następnej zmiany.

Osobiście przygodę ze zdrowym stylem życia rozpoczęłam od porządków w kuchni i łazience przez pozbycie się przetworzonych, nienaturalnych rzeczy i produktów, zamieniając je stopniowo na bardziej zdrowe i naturalne. Z cukrem nie miałam żadnego problemu, ponieważ nie używam go od lat, za to białą, rafinowaną sól zamieniłam na sól nierafinowaną szarą kłodawską i/lub różową himalajską (stosuję zamiennie), ryże i kasze w plastikowych woreczkach na te pakowane luzem. Zawsze wybieram te ekologiczne. Kosztują kilka złotych więcej, ale przynajmniej mam spokojną głowę, że nie zjadam plastiku. Przy okazji nie parzę sobie palców podczas otwierania gorących woreczków. Wyeliminowałam wszelkie chemiczne przyprawy, w tym kostki rosołowe. Pozbyłam się także folii aluminiowej, która dla mnie nie istnieje i trzymam się od niej naprawdę z daleka. Kiedy coś piekę, robię to po prostu w naczyniach żaroodpornych z pokrywką, śniadanie/lunch do pracy zabieram w pojemnikach, a kiedy potrzebuję zawinąć w coś żywność, używam do tego papieru śniadaniowego lub papierowych torebek. Stopniowo pozbywałam się też aluminiowych garnków i naczyń, wymieniając je na stalowe, emaliowane i szklane. W łazience, w pierwszej kolejności zredukowałam ilość używanych kosmetyków do minimum, z czasem zamieniając je na te możliwie najbardziej naturalne. Również środki czystości powoli zastępowałam takimi, które można kupić w każdym sklepie spożywczym naprawdę za grosze lub też ekologicznymi.

Drugim etapem w mojej drodze do zdrowia, była stopniowa eliminacja z jadłospisu niektórych grup produktów i wprowadzenie technik, wspierających ciało w oczyszczaniu.

Możesz pomyśleć, że to duża przesada, ja jednak wychodzę z założenia, że są rzeczy, na które nie mam wpływu jak np. powietrze, którym oddycham czy gleba, na której uprawiane są warzywa i owoce, ale znacznie więcej jest takich rzeczy, które zależą tylko ode mnie. Jeśli mam więc wybór, wybieram np. warzywa i owoce ekologiczne, jeśli nie – kupuję tradycyjne. Moim zdaniem, nawet najgorsza marchewka jest lepsza od chińskiej zupki. W swoich decyzjach zawsze kieruję się zdrowym rozsądkiem, staram się nie popadać w skrajności, ale zaufać swojej intuicji i odczuciom. Na przykład, nie wyobrażam sobie dziś prania i prasowania na okrągło materiałowych chusteczek do nosa (wiele osób dziś już nawet nie pamięta, że kiedyś były tylko takie), dlatego wybieram higieniczne. Z kolei rezygnuję z używania mokrych chusteczek czy tak popularnych wacików na rzecz zwykłej wody.

Drugim ważnym powodem, aby zmiany wprowadzać powoli jest to, że jeśli do tej pory odżywiałeś się tradycyjnie i nigdy nie oczyszczałeś swojego ciała, wprowadzenie wielu zmian naraz może mocno rozstroić Cię najpierw fizycznie a na końcu psychicznie. Kiedy zaczniesz kształtować nowe nawyki żywieniowe czyli jeść zdrową żywność, Twoje ciało zacznie się oczyszczać intensywniej, niż robiło to do tej pory. Działa to tak, że najpierw toksyny zaczną opuszczać Twoje komórki, a dopiero w następnej kolejności Twoje ciało. Jeśli zaczniesz szybko i bez zastanowienia, równowaga między tymi dwoma procesami zostanie zaburzona. Zachowanie jej jest bardzo ważne, bo gdy komórki zaczną oczyszczać się szybciej niż ciało, duża część usuniętych z nich toksyn zostanie znów ‘upchnięta’ w głębsze rejony organizmu, bo ciało nie nadąży po prostu z ich wydalaniem. Możesz być wówczas pewien, że Twoje ciało szybko Cię o tym poinformuje, wywołując różnego rodzaju objawy takie jak: bóle mięśni i stawów, przeziębienia, wysypki skórne, czy też inne dolegliwości. Mogą też wracać symptomy czy objawy, które odczuwałeś nawet kilka lat wcześniej, a o których już dawno zapomniałeś. Taka sytuacja może być bardzo niebezpieczna i niepotrzebnie Ci zaszkodzić. Przykładem może być moja znajoma, która odżywiając się w tradycyjny sposób postanowiła oczyścić się za pomocą terapii sokowej w ciągu 14 dni. W tym okresie piła wyłącznie świeżo wyciskane soki, nie stosując przy tym żadnych technik, które wspomogłyby ciało w jego wysiłkach oczyszczających. Pomijam już fakt, że kompletnie nie przygotowała się do takiej formy detoksu poprzez wcześniejszą eliminację ze swojej diety produktów mocno obciążających ciało takich jak: mięso czy nabiał, choćby na kilka dni. Świeże soki owocowo-warzywne są nasycone ogromną ilością witamin, minerałów i żywych enzymów, dlatego działają oczyszczająco, jednocześnie uzdrawiając organizm. O sokach napiszę na pewno osobny artykuł. Wracając jednak do przykładu, w trakcie picia soków jej ciało zaczęło szybko wyrzucać z siebie toksyny, które zbierała w sobie przez lata. Przez pierwsze dni picia soków czuła się wspaniale, wręcz kipiała energią. Jednak po tym czasie pojawiły się okropne bóle głowy, mięśni i stawów, a na jej twarzy i rękach pojawiła się wysypka. Również psychicznie czuła się coraz gorzej, popadając w różne, niekoniecznie entuzjastyczne stany emocjonalne. Efektem takiego nieprzemyślanego (bądź nieświadomego) oczyszczania było zatrucie wątroby, która nie poradziła sobie z przetwarzaniem dużej ilości uwalnianych toksyn oraz przeciążenie nerek. Skutki tego odczuwa do dziś. Gdyby w czasie tej terapii sokowej zastosowała dodatkowo którąkolwiek z technik oczyszczania (o których będę pisać), prawdopodobnie uniknęłaby takiej sytuacji, a cała terapia zakończyłaby się sukcesem.

W tym miejscu, chciałabym poruszyć jeszcze jedną istotną kwestię, często przez wiele osób pomijaną lub bagatelizowaną. Mam na myśli rolę naszej psychiki w procesie zmian, którymi się zajmujemy. Nasze ciało, dusza i umysł stanowią jedną całość i jeśli coś wpływa na Ciebie psychicznie, Twoje ciało natychmiast na to odpowie. Na pewno nieraz doświadczyłeś na sobie skutków stresu w postaci np. bólu brzucha, głowy czy biegunki. Zauważyłeś też z pewnością lub zaobserwowałeś u kogoś, że jeśli na przykład otrzymasz smutną lub tragiczną wiadomość, szok, który ta wiadomość wywoła, prawdopodobnie spowoduje, że Twoje ciało się skuli, cera zblednie, oczy stracą blask, możesz zacząć się trząść, płakać lub nawet wymiotować. Każda myśl, zarówno ta pozytywna jak i negatywna tworzy emocje, na które reaguje Twoje ciało. Dlatego bądź ostrożny w tym, co ‘wkładasz’ nie tylko do swojego ciała, ale także do swojej głowy. Z tego właśnie powodu tak często mówi się nam, abyśmy myśleli pozytywnie. Teraz już widzisz, że ma to swój głęboki sens. Nie tylko psychika wpływa na ciało, ale również ciało wpływa na psychikę, tak jak miało to miejsce w przypadku opisanej znajomej, oczyszczającej się za pomocą soków. Chodzi o to, że kiedy zaczynasz zmieniać swoje nawyki żywieniowe i oczyszczać ciało, w następnej kolejności oczyszcza się również umysł. Stąd, zjawisko ciągle zmieniających się stanów emocjonalnych w czasie oczyszczania jest dość powszechne. Ty nie musisz się jednak tego obawiać, jeśli wybrane przez siebie techniki będziesz stosować w spokojny, zrównoważony sposób. Wówczas rozchwiane stany emocjonalne nie powinny Cię raczej dotyczyć, zaczniesz za to doświadczać większej jasności umysłu, zwiększać się będzie Twoja świadomość, a Twoje myśli coraz częściej będą pozytywne.

2. Bądź przygotowany na małe i mniejsze niepowodzenia


Popełnianie błędów jest w dzisiejszym świecie postrzegane w bardzo negatywnym świetle i po trosze stanowi temat ‘tabu’, bo przecież ‘błędów nie wolno popełniać!” Bardzo smutne jest to, że takie podejście staje się coraz bardziej powszechne. Zostaliśmy bowiem nauczeni i odpowiednio przeszkoleni w tym, aby nie popełniać błędów. Osobiście, winą za taki stan rzeczy obarczam (funkcjonujący nieprzerwanie w tej samej formie) system edukacji. To już w szkole uczy się nas, że nie powinniśmy popełniać błędów. A kiedy się to nam już zdarzy, jesteśmy za nie karani i oceniani. W moim odczuciu, takie podejście zabija kreatywność i entuzjazm, w efekcie czego szybko się poddajemy i/lub nie podejmujemy żadnych działań.

Tymczasem, popełnianie błędów, czy tego chcesz czy nie, jest wpisane w ludzką naturę. A to dlatego, że gdyby nie one, nie moglibyśmy się rozwijać, wzrastać i uczyć. W słynnym powiedzeniu: ‘Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi’ jest wiele prawdy. Tylko Ci, którzy decydują się na podjęcie jakichkolwiek kroków i podejmują ryzyko z nimi związane, są w stanie osiągnąć sukces. Wbrew temu, co ogólnie się sądzi na temat popełniania błędów, to właśnie porażki definiują sukces. To one są siłą napędową w szukaniu odpowiedzi i podejmowaniu wyzwań, w konsekwencji przynosząc najlepsze z możliwych odpowiedzi i rozwiązań, a także zadowolenie i satysfakcję. I bez względu na cokolwiek, zawsze będą wpisane w nasze zachowania i działania, bo zwyczajnie są nieodzownym elementem procesu nauki. Niezależnie od tego, czego chcesz się nauczyć, czy co chcesz osiągnąć, one zawsze się pojawią, po to by ostatecznie doprowadzić Cię do celu. Dlatego zwyczajnie zaakceptuj tę prostą prawdę i daj sobie do niej prawo. Nie denerwuj się, gdy coś Ci nie wychodzi – to jest w porządku! Wprowadzaj zmiany w stylu życia bez obaw i ciesz się nimi. Wszystkie napotkane na swojej drodze porażki, tak jak to było u mnie, doprowadzą Cię w końcu do takiego rozwiązania, które będzie dla Ciebie tym najlepszym. Jeśli zdarzy Ci się popełnić błąd to… super! Zyskasz bowiem pewność, że jesteś na właściwej drodze oraz, że zmierzasz do celu.


3. Poczekaj na rezultaty


Nic nie zmienia się od razu. Wiem, Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłam. Jednak niezmiennie zaskakuje mnie fakt, że podczas, gdy jesteśmy w stanie poczekać na efekty np. w nauce języka obcego, ponieważ doskonale wiemy, że na to potrzebny jest dość długi czas, tak, jeśli chodzi o nasze zdrowie, tej szansy ciału nie dajemy. Oczekujemy natychmiastowych efektów i niecierpliwimy się lub denerwujemy, gdy trwa to trochę dłużej. Dzieje się tak dlatego, ponieważ przyzwyczailiśmy się, że kiedy przykładowo weźmiemy tabletkę od bólu głowy, to ból z reguły mija po kilkunastu minutach. Jednak w przypadku zmiany nawyków, ta reguła w ten sposób nie działa. Dla zobrazowania, przypomnę użyty przeze mnie przykład z wprowadzaniem większej ilości wody. Jeśli Twoje ciało jest mocno odwodnione, to początkowo wypijana przez Ciebie woda będzie przeciekać dokładnie tak jak ta, którą podlejesz mocno wyschniętą ziemię swojego kwiatka. Po prostu przez nią przeleci. Dopiero po kilkukrotnym podlaniu go małymi ilościami wody, ziemia zacznie być nawilżona, a kwiatek odżywać. Podobnie będzie z Twoim ciałem. Dlatego kluczem jest cierpliwość. Niestety większość ludzi, znużona oczekiwaniem na efekty, porzuca w jednej chwili z tak dużym trudem podjęte działania. Dla wielu osób sporą ciekawostką będzie fakt, że najczęściej odbywa się to w momencie, kiedy jesteśmy dosłownie o krok od osiągnięcia celu. Jeśli więc poczujesz pokusę powrotu do starych nawyków, możesz być pewien, że to jest dokładnie ten moment, w którym Twoje ciało zorientowało się, że zainicjowane przez Ciebie zmiany zaczęły mu służyć. Dzieje się tak dlatego, ponieważ Twój umysł (tak jak opisałam to w punkcie 1) również na te zmiany reaguje, powodując, że Twoja podświadomość zaczyna się buntować. To właśnie ona zaczyna tworzyć w Twojej głowie tysiące różnych powodów po to, abyś mógł łatwo się poddać. Nasza podświadomość z natury nie lubi zmian i zrobi wszystko, aby pozostać we własnej strefie komfortu. Przypomnij sobie o tej ważnej informacji w chwilach zwątpienia, bo kiedy już rozumiesz mechanizm tego działania, łatwiej będzie Ci je przezwyciężyć.

Pamiętaj, że każda wprowadzona przez Ciebie, choćby najmniejsza zmiana, będzie wpływać na Twoje ciało. A Twoje ciało będzie na nią reagować od momentu dokonania tej zmiany. Dlatego nie daj się zwieść tak popularnemu powiedzeniu: ‘to nie działa’. Zapewniam Cię, że działa, tyle, że Twój organizm potrzebuje czasu, aby po pierwsze: przyzwyczaić się do nowej sytuacji, po drugie: odpowiedzieć na tę sytuację. Właśnie ta odpowiedź jest momentem, w którym zaczniesz dostrzegać rezultaty. Pamiętaj też, że każdy organizm jest inny i pozornie ten sam problem, jak wspomniane już odwodnienie, u dwóch różnych osób może być rozwiązany w różnym czasie.

Twoje postępy będą również zależeć od tego, w jaki sposób żyłeś do tej pory. Jeśli przez ostatnie 20, 30 czy 40 lat nie żyłeś zdrowo i zanieczyszczałeś swoje ciało (fizycznie i/lub emocjonalnie), nie oczekuj efektów w ciągu jednego czy dwóch tygodni. To niemożliwe. Im więcej toksyn nagromadziłeś, tym więcej czasu będzie potrzebować Twój organizm. Niezależnie od tego, rezultaty przyjdą na pewno, tyle, że będziesz musiał trochę dłużej na nie poczekać. Daj sobie czas. Bądź wyrozumiały dla siebie i swojego ciała.

Nie sądziłam, że tak się rozpiszę ;), dlatego żeby za bardzo Cię nie znudzić i nie zabierać Twojego cennego czasu, pozostałą część artykułu umieszczę w części 2 publikacji o tym samym tytule. Jeśli ten wpis choć trochę Cię zaciekawił – pozostań ze mną!
Copyright © zorientowana.pl , Blogger